poniedziałek, 5 lipca 2010

Człowiek z opaską na oku powiedział: “Jesteś martwy Sharpe”

Nie mam szczęścia do ludzi, którzy stracili oko w potyczce. Spotykam ich wielu, ale większość z nich to szeregowcy, którzy nie mają innego wyjścia jak ruszyć z nożem na pistolety. Oni czują się szczęśliwi, że przeżyli. Czasem jednak trafiam na jednookich wyższych stopniem. Ci z kolei często wierzą, że skoro los doświadczył ich, oni mają prawo uprzykrzać życie innym.
Najczęściej kończy się bijatyką, może rozbitym nosem, nową blizną i ujmą na honorze. To się da przeżyć. Nawet jeśli sam skończę z bolesnymi siniakami i odrazą do człowieka, to jestem w stanie nad tym zapanować. Czasem jednak sprawy mają się dużo gorzej.

Na ogół staram się nie traktować wojny, jak sprawy osobistej – jakby mi kto nafajdał do mojej własnej piaskownicy. Nie jestem aż tak głupi. Sam tej wojny nie wygram, poza tym nie płacą mi za to aż tak dobrze. Jednak kiedy spotkałem Diego, poczułem, jakby jakiś żabojad zatańczył właśnie kankana na moim grobie...


Z nieodnalezionego dziennika Richarda Sharpe;
B. Cornwell, Wydawnictwo Erica, Warszawa 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz