Wczoraj wieczorem znou gadaliśmy z Bernardem. Czas mijał szybko i płynnie. Mnich opowiadał te swoje niestworzone historie, o rycerzach zakutych w pancerze, o motłochu walczącym cepami, o wojnach w calej Europie i o tym, jak to wszystko się miało do dzisiejszych poczynań Bonapartego.
Nawet nie pamiętam kiedy przeszliśmy na tematy polityczne i znowu zrobiło się zwyczajnie. Rozmowy szły dalej, ale świadomość, że do awansu najczęściej jest potrzebne właściwe urodzenie wcale nie poprawiała mi humoru. Czas mijał jeszcze płynniej – przynajmniej do czasu, kiedy skończyło się piwo. Może to i lepiej, bo już zaczynałem widzieć dwóch Bernardów.
Rano, gdy wychodziłem z namiotu, rozbawiony Harper zapytał mnie, czy ma mi przynieść wiadro wody. Pokazałem mu więc,...
... żeby przyniósł więcej.
Z nieodnalezionego dziennika Richarda Sharpe;
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz