niedziela, 22 sierpnia 2010

Czy ktoś Ci kiedyś uwierzy, Sharpe.

Każdy kto mowi, że nie zastanawia się nad życiem, jest albo głupcem, albo łgarzem. Sam często siedzę przed namiotem i zastanwiam się czy ktoś nam kiedyś uwierzy, gdy po latach usiądziemy przy piwie i zaczniemy opowiadać młodzieży, o tym, co widzieliśmy na wojnie. Chciałem o tym kiedyś pogadać z Bernardem – może jako duchowny mógłby mi przedstawić jakikoliwek rodzaj wytłumaczenia. Zapytał mnie tylko: A co jeśli nie przeżyjesz? Myślisz, że ktoś napisze o tym książkę...?

Najwyraźniej nie był w nastroju, a i mnie go zepsuł doszczętnie. Wyszedłem więc do swojego oddziału i wydałem polecenie ćwiczeń z Bakerami. Zaczynało mnie irytować, że drużyna strzelców oddaje tylko dwa strzały na minutę. Za szybko giniemy i za wolno uzupełniają nam szeregi, żeby sobie pozwolić na takie zabawy.

Minie tydzień... może więcej, ale się nauczą...


Z nieodnalezionego dziennika Richarda Sharpe;
Kampanie Sharpa, Triumph, B. Cornwell, Wydawnictwo Erica, Warszawa 2010

piątek, 13 sierpnia 2010

1803 W końcu przyjdzie czas na Sukcesy, Sharpe.

To był dziwny rok, teraz kiedy na to patrzę. Wydawało mi się, że całkowicie spaprałem sprawę McCandlessa. To była masakra, a ja dalej nie wiem, co jeszcze mogłem zrobić, by jej zapobiec.

Okazało się, że zdrajcą był Dodd, ale jeśli by mnie ktoś pytał to ten szczurzy krętacz Obadiah na pewno też maczał w tym palce. Musiał mieć w tym jakiś swój interes i ciągle chciał mnie aresztować - nawet dorwał McCandlessa – a wszystko jakby specjalnie chciał pozwolić umknąć Doddowi.

Gdyby nie fakt, że Wellesley mnie awansował mogło się to źle skonczyć.


Koniec końców awans jednak był. Coś mi mówi, że jeszcze przyjdzie czas na większe sukcesy.


Z nieodnalezionego dziennika Richarda Sharpe;
Kampanie Sharpa, Triumph, B. Cornwell, Wydawnictwo Erica, Warszawa 2010

niedziela, 8 sierpnia 2010

Lato 1813 – Dlaczego szeregowcy nie powinni umieć czytać...

Dziś do obozu przyszedł nowy transport mięsa armatniego. Biedne i niczego nie podejrzewające dusze przebyły połowę Europy tylko po to, by w końcu zginąć od kul muszkietów, lub rozniesieni na bagnetach. Nie chodzi o to, że Francuzi są od nas lepiej wyszkoleni. To ci nowi po prostu nic nie potrafią. Chociaż nie... jeden z nich potrafi czytać. Przeczuwałem, że będą przez niego kłopoty.

Harper poczuł się przez chwilę w swoim żywiole, kiedy się okazało, że żóltodzioby przyjechały z Irlandii. Szybko wypytał o nowiny z kraju, a potem zaserwował im prawdziwą polową musztrę.

Po tygodniu mieliśmy ruszać do walki z Francuzami. To właśnie wtedy w obozie pojawiły się te amerykańskie gazety i wiadomości z Irlandii. Nasze dzielne mięsto armatnie zaczęło dezerterować. Ci, których udało się złapać mówili, że wracają do domu ratować swoje rodziny. Dopiero później odkryliśmy prawdę o tym, że informacje były fałszywe... niestety szeregowiec, który potrafił czytać nie wiedział o tym i zasiał ferment. Oni nie powinni umieć czytać


Z nieodnalezionego dziennika Richarda Sharpe;
B. Cornwell, Wydawnictwo Erica, Warszawa