piątek, 13 sierpnia 2010

1803 W końcu przyjdzie czas na Sukcesy, Sharpe.

To był dziwny rok, teraz kiedy na to patrzę. Wydawało mi się, że całkowicie spaprałem sprawę McCandlessa. To była masakra, a ja dalej nie wiem, co jeszcze mogłem zrobić, by jej zapobiec.

Okazało się, że zdrajcą był Dodd, ale jeśli by mnie ktoś pytał to ten szczurzy krętacz Obadiah na pewno też maczał w tym palce. Musiał mieć w tym jakiś swój interes i ciągle chciał mnie aresztować - nawet dorwał McCandlessa – a wszystko jakby specjalnie chciał pozwolić umknąć Doddowi.

Gdyby nie fakt, że Wellesley mnie awansował mogło się to źle skonczyć.


Koniec końców awans jednak był. Coś mi mówi, że jeszcze przyjdzie czas na większe sukcesy.


Z nieodnalezionego dziennika Richarda Sharpe;
Kampanie Sharpa, Triumph, B. Cornwell, Wydawnictwo Erica, Warszawa 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz