czwartek, 8 lipca 2010

Lipiec – Sharpe znowu coś szykuje.

Zapowiada się gorące lato. Nie wiem skąd we mnie to przekonanie, ale wiem, że Sharpe coś szykuje.

Obserwuję go i staram się go nauczyć. Może kiedyś jeszcze dam radę poznać go na tyle, żeby wiedzieć co siedzi w jego poobijanym łbie. Na razie tylko czuję, że wisi coś w powietrzu i jeszcze tego lata wykręci jakiś numer. Urządzi sobie jakąś eskapadę, może jakiś pojedynek, albo znowu zwinie żabojadom jakiś sztandar – nie wiem, ale jestem przekonany, że w namiocie dowódców będą o nim gadać jeszcze w ciągu tego lata.

Nie zrozumcie mnie źle – życzę mu jak najlepiej i wcale nie jestem złośliwy. Sharpe po prostu ma wokół siebie taką aureolę kłopotów. Czy tego chce, czy nie problemy snują się za nim jak... mniejsza z tym – sami dobrze wiecie, o jakie porównanie mi szło. Niektórzy już tak mają – jedni mają rękę do kasy, a drudzy mają pysk do bicia. Najważniejsze by jedno i drugie robić z głową i nie dać się zabić...
Do kasy, to on raczej drygu nie ma, ale zabić chyba też się nie da. Nie wiem, co on teraz knuje, ale będzie głośno, więc jeszcze poczekam i posłucham.




Z nieodnalezionego dziennika Richarda Sharpe;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz