czwartek, 6 maja 2010

1815 – tawerniane wieczory

Z tego, co opowiadał nam dziś Bernard, nic nie trzymało się kupy. Zaczął mówić coś o chłodnym... nie wręcz mroźnym froncie. O czasach, kiedy liczne wojska wyruszały w pogoni za Kielichem. Tysiące ginęły, kobiety wdowiały, a dzieci traciły ojców. Właściwie wyglądało to zupełnie jak wczoraj i dziś... może z wyjątkiem Kielicha.

Od lat ta sama historia - za Króla... za Anglię..., a czasem dla kasy i sławy. Dawniej wchodziła w grę jeszcze religia. Dziś to już tylko polityka. Dziś wszyscy giniemy przez Francuzów.

Bernard opowiadał jeszcze o władcy - o królu, który zjednoczył ziemie brytyjskie i zaszczepił honor wśród swoich rycerzy.

Może to i prawda - ale w bitwie nie zatrzymam bagnetu honorem



Z nieodnalezionego dziennika Richarda Sharpe;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz