środa, 9 czerwca 2010

Jam jest Bernard, Mnich – opowiem Wam o Sharpie

Spotkałem młodego Sharpa w jakiejś karczmie po bardzo długim i męczącym marszu. Na początku przypominał zwykłego młokosa – brudny, spocony, zakurzony i z żądzą mordu w oczach. Ale reszta obdartusów z jego otoczenia mówiła do niego “Sir”. Bardzo byłem ciekaw – Panie wybacz mi ten grzech – dlaczego tak było. W chwili słabości przysiadłem się więc i zaoferowałem kufel.

Okazało się, że uratował życie komuś ważnemu, a ten wyniósł go ponad szereg. Zainteresował mnie więc tym bardziej.

Zrozumcie mnie – jestem wędrownym mnichem, który wędruje po obcych sobie terenach, często nawet wśród wrogów. Zbieram więc różne informacje – nigdy nie wiadomo, co może uratować mi życie, lub napełnić brzuch...

A Richard o tym nie musiał wiedzieć. Lubił słuchać, gdy opowiadałem mu o dawnych królach – uwielbiał opowieści o bohaterach wywodzących się z plebsu. Słuchał gorliwie. A czasem sam coś od siebie dodał - “jak to w szeregach bywa”.

Zauważyłem, że jest również żądny zdobywania – kobiet, fortec, a może nawet wiedzy i sławy. Nie obnosił się z tym, ale dało się w nim czytać, jak w książce.

Nauczył się czytać i pisać – co za szczęśliwy zbieg okoliczności – czego nie powiedział, mogłem wyczytać z jego dziennika, który – niech mi Pan wybaczy – zaginął pod koniec naszej długiej znajomości.



Z nieodnalezionego dziennika Richarda Sharpe;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz