środa, 14 kwietnia 2010

1815 - czerwiec/lipiec - ta sama tawerna

To podróżne życie mnicha chyba nie jest takie złe. A na pewno jest barwne. Zwłaszcza kiedy już się człowiek rozsiądzie i napije.

Mnich Bernard, o którym już chyba wspominałem, ma albo bardzo bujną wyobraźnię, albo bardzo słabą głowę. Doprawdy sam nie wiem, co o tym myśleć – w końcu, jak to mówią, w każdej bajce jest ziarno prawdy. Czy informacje uzyskane od Bernarda mogą mi się na coś przydać? Wczoraj, na przykład, zaczał opowiadać jak bardzo dość ma tej odwiecznej angielsko-francuskiej przepychanki. Zacząłem więc słuchać uważniej. Kiedy jednak zaczął opowiadać o tym, jak niemal 500 lat wcześniej banda Francuzów napadła na angielską wioskę i niemal uszło im to na sucho, nie brzmiał już wiarygodnie.

Crècy? - może się kiedyś tam wybiorę...


Z nieodnalezionego dziennika Richarda Sharpe;
Hellequin, B. Cornwell, Wydawnictwo Erica, Warszawa 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz